30/12/19

Jestem lekarzem. Na co dzień moja praca to pomaganie ludziom w stanie zagrożenia zdrowia i życia.

Żyję w homoseksualnym związku z moim parterem w Warszawie, tutaj się urodziłem. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy.

 

Moja rodzina od czasów gimnazjum wie o mojej orientacji, akceptuje ją i bardzo nas wspiera. Niestety, rodzina mojego chłopaka, mimo że wie już o jego orientacji od kilku lat, nadal nie jest w stanie się z nią pogodzić. Codziennie dostajemy smsy z pogróżkami i wyzwiskami.

 

Mieliśmy nadzieję, że w te święta nastąpił przełom. Zostaliśmy zaproszeni na herbatę w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, najpierw przez dziadków potem matkę mojego partnera. Nie zastanawialiśmy się nawet minuty i pojechaliśmy. Wiedzieliśmy, że na nadmierną gościnność nie możemy liczyć, więc załatwiliśmy sobie nocleg u znajomego.

 

Podczas kolacji z dziadkami pod moim adresem padło dużo mocnych słów i gróźb oraz wyssanych z palca oskarżeń, że ograniczam mojego partnera i jeśli go skrzywdzę kiedykolwiek to będę tego żałował. Niemniej jednak z szacunku do ludzi starszych nie podejmowałem dyskusji.

 

Po obiedzie u dziadków pojechaliśmy do mamy mojego partnera. Od wejścia zostaliśmy wyzywani od pedałów, zwyrodnialców, idiotów. Mój partner został zaszantażowany, ze jeśli nie zostanie na noc w domu, to tego pożałuje. Chciał zostać, ale tylko ze mną.

 

Ponieważ sytuacja coraz mocniej się zaogniała, a matka mojego partnera mówiła do mnie w rodzaju żeńskim, mówiła do mnie, między innymi, że dla niej jestem bezużytecznym tworem - nie mam macicy, nie porozmawiam z nią o kolczykach, o tym czemu mężczyźni zdradzają. Uciekliśmy z tego domu.

 

Przespaliśmy noc, spędziliśmy dzień z naszym znajomym, położyliśmy się wcześniej spać przed długą poranną podróżą do Warszawy. Znajomy wyszedł spotkać się ze swoimi przyjaciółmi. Około godziny 22:30 do mieszkania, forsując zamknięte drzwi, włamała się rodzina mojego partnera - matka, ciotka, wujek, dziadek i inne nieznane nam osoby. Zdarli z nas ubrania, szarpiąc, wyciągnęli przed blok. Grozili mi śmiercią, dusząc mojego partnera i kopiąc, chcieli wciągnąć go do samochodu.

 

Przed przyjazdem policji , gdy mój partner udał że mdleje, udało mi się go uwolnić. Wtedy wszyscy napastnicy zbiegli. Dodatkowo, podczas napadu, z mieszkania skradziono kluczyki do mojego samochodu, abyśmy nie mogli wrócić szybko do Warszawy.

 

Następnego dnia ,gdy wyszliśmy po coś do jedzenia, znowu zostaliśmy napadnięci przez matkę mojego partnera, znów doszło do szarpaniny, zbiegliśmy. Wezwaliśmy ponownie policje, złożyliśmy zeznania. Ufamy, że państwo zadziała i pociągnie sprawców napaści do odpowiedzialności. Zrozumiałem, że zaproszenie na rodzinne święta było pułapką. A prawdziwym celem było dokonanie homofobicznego linczu.

 

Ośrodek działa w tej sprawie. Podobnie jak wielu innym pokrzywdzonym zapewniamy kompleksową pomoc prawną.

 

Jeśli ktoś Cię atakuje, znieważa, dyskryminuje - pisz na omzrik@gmail.com. lub dzwoń 572932323.

 

Nikogo nie pozostawiamy bez pomocy. 

 

List od zaatakowanej pary

znajdź nas na: