27/09/22
Niedziela, 25 września, rano, telefon do Ośrodka.
Przerażona Ukrainka szuka pomocy dla kolegi jej syna. Policja skuła go kajdankami na ulicy, zabrali go na „dołek”. Od soboty jest w zamknięciu.
 
Za co?
 
Czterej koledzy, 18-latkowie, którzy niedawno przyjechali z Ukrainy, w sobotni wieczór poszli do azjatyckiego baru niedaleko Ronda ONZ w Warszawie. Wracali spokojnie, gdy zajechał radiowóz. Policjanci w towarzystwie pijanego mężczyzny, który twierdził, że jeden z chłopaków ukradł mu telefon.
 
- Który? - spytał policjant i zaświecił latarką w twarz pierwszego z brzegu.
- Ten! - bez wahania stwierdził pijany mężczyzna.
 
Trafiło na Witalija. W sierpniu ukończył 18 lat, szczupły, niewysoki. I on miałby zaatakować większego od siebie mężczyznę?! A ten stał z boku i lżył, że „Ukraińcy niech wyp... do siebie”.
 
Ale policjanci założyli Witalijowi kajdanki i zaprowadzili do radiowozu. Nie stawiał oporu, wiedział że jest niewinny i sądził, że zaraz sytuacja się wyjaśni. Ale radiowóz ruszył na komendę na Wilczej.
Na miejsce przyjechała Luba - matka jego kolegi. Tłumaczyła, że rodzice Witalija zostali w Ukrainie, ojciec jest w wojsku. Chłopcy przekonywali, by policja sprawdziła nagrania kamer, że byli w barze, nigdy nie widzieli na oczy tego mężczyzny. Wydawało się, że to tylko formalność, zaraz policja przyjmie wyjaśnienia i wypuści chłopaka.
 
Ale nie. Zapadła decyzja, że ma zostać na noc w izbie zatrzymań.
 
- Wtedy rzeczywiście mnie poniosło – przyznaje Luba – Płakałam, krzyczałam. Ale jak tak można? Pijany pokazał palcem i od razu zakuli go w kajdanki. Nie mogłam na to patrzeć, to było takie okropne! Przecież tak samo mogło paść na mojego syna! To tak można w Polsce pokazać kogoś na ulicy i od razu go zamykają w areszcie?
 
W niedzielę szybki telefon do prawniczki. Nieoceniona mecenas Alicja Szpringer od razu konkretnie: „będę za godzinę na Wilczej”. Przyjechała rowerem, Warszawa w niedzielę nieprzejezdna przez maraton.
Na miejscu kilka formalności, zapytanie czy jest na miejscu tłumacz. Jeśli nie to załatwimy. Okazuje się, że chłopaka już przewieźli do Komendy Stołecznej. Ale chcą przesłuchać jego kolegów, stawiają się wszyscy trzej.
 
Po kilku godzinach mecenas Szpringer dzwoni: „Witaliy już jest na wolności!”.
 
Nie postawiono mu żadnych zarzutów, przesłuchano jedynie w charakterze świadka. Luba dziękuje, mówi że będzie pisać list do ukraińskiej ambasady żeby pokazać jak Ośrodek pomaga w Polsce Ukraińcom.
 
Witalij teraz ma podjąć decyzję, czy chce wystąpić o zadośćuczynienie za bezpodstawne zatrzymanie.

Niewinny nastolatek spędził dobę w policyjnym areszcie. Uwolniony po naszej interwencji

znajdź nas na: