Sąd Apelacyjny w Białymstoku wydał prawomocny wyrok w sprawie przeciwko członkom ONR, którzy w 2016 r. publicznie nawoływali do mordowania osób pochodzenia żydowskiego. Jarosław R. został skazany na karę 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, Krzysztof S. - 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata. Obaj mają zapłacić nawiązki dla oskarżyciela subsydiarnego w wysokości 1500 zł każdy, oraz ponieść koszty postępowania sądowego.
Obrońcy oskarżonych chcieli uniewinnienia, bo do procesu nie powinno w ogóle dojść. Ich zdaniem oskarżyciel subsydiarny Rafał Gaweł nie miał prawa do oskarżania ich.
Przypomnijmy: sprawę marszu ONR w Białymstoku w 2016 roku prokuratura umarzała dwukrotnie, przynajmniej za pierwszym razem w skandaliczny sposób – przesłuchując zaledwie 1 (jednego) świadka, który zresztą nie miał nic wspólnego z wydarzeniem. Było to ewidentna próba „zamiecenia pod dywan”.
W tej sytuacji fundator Ośrodka Rafał Gaweł nabył prawa do złożenia subsydiarnego aktu oskarżenia, czyli oskarżania na sali sądowej w zastępstwie prokuratora. Z tego prawa skorzystał, w efekcie 2 członków ONR zostało skazanych w I instancji na kary więzienia.
Od tego wyroku wywiedli apelację oskarżeni twierdząc, że Rafał Gaweł nie miał prawa być pokrzywdzonym ich działaniami. Chodziło o żydowskie pochodzenie, które podważali.
Jednak już sąd I instancji stwierdził, że przynależność do danego narodu jest czymś deklaratywnym. Nie można komuś nakazać przedstawiać „badań krwi”, by podważać jego przynależność. Na tej samej zasadzie nie można badać czyjegoś wyznania każąc mu przedstawiać dowody na jego wiarę.
Obrońcy oskarżonego Jarosława R. próbowali udowadniać, że hasło zainicjowały jakieś bliżej niesprecyzowane osoby, które miały dołączyć do marszu ONR. Sąd nie dał wiary tym stwierdzeniom, na nagraniu wyraźnie słychać głos Jarosława R., który krzyczy do mikrofonu.
Sąd uznał także za „nieudolne” wykazywanie przez obrońców oskarżonych członków ONR, że w haśle nie chodziło o nawoływanie do mordowania osób narodowości żydowskiej. „Sąd I instancji wyraźnie wskazał inspirację do skandowania hasła, a jest nią treść kazania, którego wysłuchali przed rozpoczęciem marszu, a w którym wyraźnie negatywnie wypowiadał się o narodzie żydowskim były już kapłan [Jacek Międlar – kom. red.]”
Sąd Apelacyjny uznał, że kwalifikacja prawna czynu poczyniona przez sąd I instancji była prawidłowa. Jedynie nie podzielił stanowiska, że był to czyn o charakterze chuligańskim. Sędzia Brandeta Hryniewicka uzasadniła, że czyn nie był dokonany z „błahego powodu”, lecz z pobudek rasistowskich.
Wyrok powinien być jasnym sygnałem, że nie może być pobłażania dla tego rodzaju przestępstw, dla mowy nienawiści – dodała.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku nie uznał w żadnym stopniu apelacji złożonej przez prokuratora. Przypomnijmy – prokurator Agata Bomze z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Żoliborz BRONIŁA oskarżonych członków ONR domagając się ich całkowitego uniewinnienia! To rzadki przypadek, gdy prokurator zamiast oskarżać chroni przed odpowiedzialnością oskarżonych. Podobnie było w przypadku Janusza Korwin-Mikke, czy Piotra Rybaka, których ochraniali prokuratorzy działający pod kierownictwem Zbigniewa Ziobro.